Wspomnienie o ks. Prałacie Bronisławie Maślance (1916-1986):
„Doświadczyłem jego dobroci i pomocy wówczas, kiedy w 1983 roku zachorowałem — pisze ks. Stanisław ZAJĄC. — Odwiedzał mnie w domu, jako dziekan, a później w szpitalu we Wrocławiu. Parafię, którą z konieczności zostawiłem, obsługiwał z poświęceniem, chociaż sam był już chory na serce. Moi parafianie nie odczuli braku kapłana, mieli od¬prawianą nie tylko niedzielną Mszę św., ale codziennie. Kiedy rozpoczął się nowy rok nauki religii, ks. prałat Maślanka prowadził w pa¬rafii Czerwona Woda wraz z ks. Wincentym TOKARZEM katechezę dla dzieci i młodzieży. Po moim powrocie ze szpitala namówił mnie, żebym odwiedził moją chorą i w podeszłym wieku matkę, mówiąc: „Jedź, to twój obowiązek. Ja cię jeszcze zastąpię. Mama czeka na ciebie, jedź!” Zawsze gościnnie przyjmował nas kapłanów, interesował się naszymi sprawami. Jako dziekan, jeździł wszędzie na odpusty i spowiedź, i to w tym czasie, kiedy dekanat zgorzelecki od Ruszowa do Biedrzychowic Górnych liczył 105 km odległości. Skrupulatnie i dokładnie ustalał, kto pojedzie do każdej parafii z pomocą duszpasterską. Kiedy zachorował któryś kapłan w dekanacie, odwiedzał go i przekazywał mu duchową pociechę od Ordynariusza, którego reprezentował, a kiedy zachodziła potrzeba zastępstwa – pomagał osobiście. Był wielkim Przyjacielem kapłanów i w razie potrzeby bronił ich dobrego imienia”.
Urodził się 13. kwietnia 1916 r. w Wałkach koło Tarnowa. Ojciec jego, Jan, był pracownikiem kolejowym i prowadził dodatkowo gospodarstwo rolne, a matka Ewa, z domu KIERAS, zajmowała się domem i wychowywaniem dzieci. Rodzice jego mieli dziewięcioro dzieci – trzy córki i sześciu sy¬nów. Bronisław był piątym dzieckiem w rodzinie. Został ochrzczony w miejscowej parafii Wola Rzędzińska. W domu rodzinnym otrzymał chrześcijańskie wychowanie, oparte na przykładzie ich codziennego ży¬cia. Każdy dzień rozpoczynali domownicy modlitwą i w ciągu dnia pamiętali o przykazaniach Bożych. W domu nauczył się szacunku dla pracy i sumiennego wykonywania swoich obowiązków. W stosunku do rodzeństwa – jak wspomina jego siostra, Józefa OGORZAŁEK, „był uczynny, wyrozumiały, pełen dobroci i miłości braterskiej. Od najmłodszych lat był bardzo pobożny”.
Po ukończeniu szkoły powszechnej w Wałkach zapragnął zostać kapłanem, i rozpoczął naukę w gimnazjum im. Kazimierza Brodzińskiego w Tarnowie. Do gimnazjum w tym czasie mogli się dostać jedynie najzdolniejsi uczniowie zamożniejszych rodziców. „Czesne” wynosiło 220 zł rocznie; dzieci urzędników państwowych i młodzież wyróżniająca się ocenami płacili 110 zł. To także był duży wydatek finansowy dla rodziców Bronisława. W miesiącach letnich codziennie dojeżdżał do gimnazjum, a w okresie zimowym mieszkał w internacie św. Józefa w Tarnowie. Był uczniem bardzo zdolnym i pilnym.
W 1935 r. zmarła mu matka. Od tej chwili często odwiedzał jej grób i modlił się za zmarłą, a jak sam mówił, w ciężkich chwilach zwracał się do niej o pomoc, bo wierzył, że matka i w innej rzeczywistości nie opuści syna.
Gimnazjum ukończył w 1937 r. i egzamin maturalny zdał z wyróżnieniem. W październiku tegoż roku rozpoczął studia teologiczne w Tarnowie. W tego okresu wspomina go jego kursowy kolega, ks. Rektor Józef MAJKA: „…był bardzo pracowity i zdolny. Poważnie traktował sprawy powołania. Był delikatny, subtelny, życzliwy. Kolega dobry i uczynny. Nie lubił głupich żartów. U niego «tak» było tak, a «nie» było nie. Był prostolinijny i pobożny. Egzaminy zdawaliśmy w piątkę. Zdawał je zawsze na bardzo dobry” .
Po II roku studiów, w uroczystość św. Piotra i Pawła 29. czerwca 1939 r.. otrzymał tonsurę podczas święceń w katedrze Tarnowskiej, których udzielał ks. bp prof. Franciszek LISOWSKI (1933—1939). Kleryk MAŚLANKA przeżył wówczas wraz z innymi bolesne zdarzenie: kiedy biskup po święceniach usiadł na tronie, zasłabł i po przeniesieniu go do zakrystii zmarł. Było to nie tylko bolesne przeżycie dla młodego kleryka, ale był to moment, w którym uświadomił sobie, o czym często mówił, że „taka śmierć, choć niespodziewana – jest łaską”.
Razem z innymi przeżył tragedię wybuchu II wojny światowej i utratę niepodległości w 1939 r., kiedy to mając 23 lata, był pełen za¬pału i gorliwości aby służyć Bogu i Ojczyźnie. A kiedy czarny orzeł rozpostarł skrzydła nad polską ziemią, kiedy padały strzały, byli ranni i zabici i mogił coraz więcej przybywało, kleryk MAŚLANKA z niepokojem patrzył w przyszłość.
Seminarium Duchowne działało wówczas w miejscowości Błonie koło Tarnowa, gdzie był seminaryjny majątek rolny. Były tam trzy budynki i kaplica. Poszczególne grupy kleryków były wzywane i tam odbywały się wykłady i egzaminy. Kiedy Bronisław MAŚLANKA zaliczył w 1939 r. III rok studiów, razem z kolegami udał się do domu, a został wezwany młodszy rocznik na dalsze studia. Wtedy to właśnie gestapo aresztowało tę grupę alumnów, ks. rektora infułata Romana SITKO, ojca duchownego ks. dra Józefa BRUDZA i profesorów, którzy tam się znajdowali: ks. prałata Juliana PISKORZA – wykładowcę teologii pastoralnej i ks. Jana PACIORKA – wykładowcę katechetyki. Po pewnym czasie zwolniono alumnów i profesorów. Rektor i ojciec duchowny zostali wywiezieni do obozu koncentracyjnego w Dachau pod zarzutem zorganizowania „nielegalnej działalności Seminarium”. Rektor, ks. Ro-man SITKO został zamordowany w Dachau. Pozostały po nim wdzięczne wspomnienia Kościoła i duchowieństwa, jako wspaniałego przykładu bohaterskiego kapłana i Polaka.
W 1941 roku władze okupacyjne udzieliły zezwolenia na działalność Seminarium Duchownego w pałacu biskupim w Tarnowie, gdzie odby¬wały się już normalne studia. Warunki bytowe klerycy mieli bardzo ciężkie. Wyżywienie było nader skromne. Wszyscy jednak z jeszcze większym zapałem przygotowywali się do kapłaństwa. Rektorem Seminarium był wtedy ks. dr Władysław WĘGIEL, ojcem duchownym – ks. dr Władysław LESIAK, późniejszy infułat i proboszcz w Nowym Sączu. I w tym okresie Seminarium było nawiedzane przez gestapo, które kontrolowało działalność placówki, wywołując za każdym razem zrozumiały lęk.
W 1942 r. Bronisław MAŚLANKA ukończył studia teologiczne. Święcenia kapłańskie przyjął 09. sierpnia 1942 r. w dniu św. Jana Vianneya, z rąk ks. bpa Edwarda KOMARA (1921—1943)7. Nowo wyświęceni kapłani przeżywali wtedy radość święceń i równocześnie lękali się przyszłości, gdyż kraj nadal był pod okupacją, stale dokonywały się aresztowania, wywożenie ludzi w głąb Rzeszy i działał ruch oporu. W takiej atmosferze młody ks. MAŚLANKA . sierpnia, zaraz po święceniach, w uroczystość Matki Boskiej Wniebowziętej, odprawił mszę św. prymicyjną w parafii rodzinnej.
Do pracy duszpasterskiej został skierowany już 14. sierpnia 1942 r., jako wikary w Szczepanowie, i tam pracował do 30. października 1943 r. W swoich wspomnieniach wyrażał radość, że mógł duszpasterzować w parafii, z której się wywodził św. Stanisław, biskup krakowski i męczennik. Tam też przeżywał radość pierwotnej gorliwości kapłańskiej wśród pobożnej ludności, która w 100% była katolicka. Drugą placów¬ką ks. Bronisława MAŚLANKI była parafia w Sobolewie, gdzie pracował od 01. listopada 1943 r. do marca 1949 r.10 W parafii tej przeżywał wraz z innymi najcięższy okres okupacji i działań wojennych. W tym okresie intensywnie działał ruch oporu. Niezależnie od normalnych obowiązków duszpasterskich ks. B. MAŚLANKA został kapelanem w oddziale partyzanckim Armii Krajowej „Jędrusiów”, posługując się pseudonimem „Jan”. Nikt z jego najbliższych nie wiedział o tej pracy w konspiracji. W oddziale odprawiał Msze św., spowiadał, przyjmował przysięgi i grzebał poległych.
Mieszkanie ks. MAŚLANKI było otwarte dla każdego, kto szukał rady i pomocy. Powszechnie znana była jego pomoc dobroczynna, którą organizował dla potrzebujących, a zwłaszcza dla rodzin wielodzietnych i dla tych, którzy się ukrywali przed okupantem, najczęściej w lesie. Po upadku Powstania Warszawskiego ks. MAŚLANKA zajął się bezdomnymi wygnańcami ze stolicy, którzy przybywali tłumnie w tym czasie do Sobolowa, Bochni i innych miejscowości w diecezji tarnowskiej. O jego ofiarności i poświęceniu w tym okresie wypowiedział się „Samozwaniec”, współtowarzysz z oddziału „Jędrusiów”, redaktor gazetki „Szczerbiec”: „Był on człowiekiem czułego serca i dla wszystkich szukających wsparcia i pomocy zawsze znajdował słowa pociechy, dzielił się ostatnią kromką chleba, a w razie potrzeby oddawał nawet swoje ubranie. Los drugiego człowieka nie był mu nigdy obojętny. Często z narażeniem życia jako pierwszy torował drogę i ubezpieczał, kiedy trze¬ba było przeprowadzić partyzantów do lasu. Na zdjęciach z żołnierza¬mi Armii Krajowej został upamiętniony w czasie gorliwej modlitwy za nas i za Polskę”.
Ostatnią jego placówką w diecezji tarnowskiej była parafia Dąbrowa Tarnowska, w której pracował od 09. marca 1945 r. Tam też od 01. czerwca 1946 r. był katechetą z miejscowych szkołach podstawowych i referentem Rady Duszpasterskiej dla okręgu dąbrowskiego. 31. maja 1948 roku, w okresie błędów i wypaczeń, Inspektor Szkolny zwolnił go z etatu katechety i został równocześnie pozbawiony prawa głosowania w czasie wyborów do sejmu.
W obawie przed dalszymi represjami ks. MAŚLANKA wyjechał z dotychczasowej parafii, o czym pisał cytowany „Samozwaniec”: „Nie¬oczekiwanie zjawił się w miejscowości Nowawieś Wielka w woj. bydgoskim. Przybyło tu także kilku partyzantów z naszego oddziału. Na¬stępnie udaliśmy się wszyscy do mojej rodzinnej miejscowości KWILCZ. Tu pożegnaliśmy naszych kolegów. «Jan», jako nasz kapelan, umiał ocenić realia i jego mądrym wskazaniom mamy wiele do zawdzięczenia, bo może dzięki nim uniknęliśmy najgorszego. Był dla nas prze¬wodnikiem i jego autorytet budził zaufanie”.
Kiedy sytuacja unormowała się, wrócił do parafii w Dąbrowie Tar¬nowskiej, gdzie pracował w duszpasterstwie do 1950 r. W tym okresie powszechnie było wiadomo, że na Ziemiach Zachodnich, które powróciły do Macierzy, był dotkliwy brak kapłanów. Wołał o nich nie tylko Administrator Dolnego Śląska, ks. infułat dr Karol MILIK, ale wołali nade wszystko Polacy-repatrianci, którzy zasiedlili te ziemie i domagali się polskiego księdza. Dziś wiemy, że tam, gdzie kapłan przyjechał ze swoimi parafianami, zaczynało się normalne życie i odczuwało się po¬czucie stabilizacji. Brak natomiast kapłana na wsi i w miastach Dolnego Śląska ludność nowo przybyła przeżywała w poczuciu niepewności i tymczasowości tym bardziej, że w polityce światowej też był brak stabilizacji.
W tym ważnym okresie dla Polski wcielania Ziem Odzyskanych do Macierzy, ks. Bronisław MAŚLANKA podjął decyzję wyjazdu na Ziemie Zachodnie, aby włączyć się w pracę duszpasterską na tych terenach. Na początku września 1950 r. zgłosił się w Diecezji Wrocławskiej. Przyjechał tylko z rzeczami osobistymi, bo jak mówiła jego siostra Józefa „był bardzo skromny i nie dbał nigdy o dobra materialne, nie gromadził ich”. Kuria Wrocławska skierowała go 06. września 1950 r. do pracy duszpasterskiej w parafii Wniebowzięcia NMP w Bielawie gdzie był równocześnie zatrudniony jako katecheta w Liceum Ogólnokształcącym, w Szkole Przysposobienia Przemysłowego i w Technikum Przemysłowym. Tygodniowa liczba godzin religii wynosiła ponad 40, co łącznie z rozlicznymi obowiązkami duszpasterskimi wymagało niemałego wysiłku. Siostra, która odwiedziła go na tej placówce zauważyła, że „pracował ofiarnie i ponad siły”. Ale duch jego i wola były silniejsze, służył bez wytchnienia i należnego wypoczynku. O urlopie nie mógł nawet myśleć, bo takie było wówczas powszechne zapotrzebowa¬nie na pracę kapłańską w całej rozległej Archidiecezji Wrocławskiej.
Po kilku miesiącach, kiedy na Dolny Śląsk dotarła opinia z Kuratorium Krakowskiego, ks. MAŚLANKA został zwolniony z funkcji katechety. W tych trudnych chwilach Opatrzność czuwała nad nim. Nie¬wątpliwie w tym krótkim czasie dał się poznać jako mądry, gorliwy i oddany kapłan, gdyż zaraz po zwolnieniu go z nauczania religii w Bielawie, wikariusz kapitulny, ks. infułat Kazimierz LAGOSZ, przekazał mu stanowisko wychowawcy Niższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu. Odtąd miał więc zadanie wychowywania i przygotowywania przyszłych kandydatów do kapłaństwa. W tym bowiem czasie aspiranci, którzy od najmłodszych lat pragnęli zostać kapłanami, chętnie podejmowali decyzję wstąpienia do Niższego Seminarium, by nie tylko uzyskać świadectwo dojrzałości, ale i duchowe przygotowanie do tego stanu na całe życie. Dzisiaj trudno w pełni wyrazić, ile ks. MAŚLANKA włożył trudu, własnego niepokoju i dobroci serca w rozwój swoich wychowanków, którzy później zasilili liczne szeregi duchowieństwa diecezjalnego. Swoim codziennym przykładnym życiem, które jako motto przyjęło zawołanie św. Benedykta: „ora et labora” – uczył i wychowywał, a nade wszystko wyrabiał u młodych chłopców postawy niezłomnych charakterów. Jego cotygodniowe konferencje wychowawcze zyskały nie tylko zapotrzebowanie, ale także uznanie. Dzięki tej instytucji i niewątpliwym zasługom wychowawcy, ks. MAŚLANKI, w tamtych latach liczne szeregi młodzieży męskiej mogły uzyskać świadectwo maturalne i dojść w ten sposób do stanu kapłańskiego.
Metody wychowawcze ks. Bronisława MAŚLANKI i ich wyniki były wysoko oceniane przez ks. rektora, Jana SIMONI, wytrawnego i utalentowanego pedagoga, który podkreślał ich walory w swoich konferencjach. Małoseminarzyści pod nadzorem swego wychowawcy między in¬nymi wykonywali na zmianę odgruzowanie Ostrowa Tumskiego i wielu sąsiadujących ulic. Młodzież w tym czasie sama rwała się do pracy i do nauki. Zauważało się u niej ogromną chęć i zapał w zdobywaniu wiedzy. Ks. MAŚLANKA pilnie sprawdzał, czy jego wychowankowie zachowują regulamin, zwłaszcza podczas studium i silentium. Lubił wspólne spacery i rozmowy ze swymi podopiecznymi. Miał pogodne usposobienie i zjednywał sobie młodzież.
12. kwietnia 1951 r. został mianowany notariuszem Arcybiskupiego Sądu Duchownego we Wrocławiu. W tym czasie sądownictwo kościelne było nadmiernie obciążone różnymi sprawami jeszcze z okresu II wojny i trudnych lat okresu powojennego. Zajęcie się tymi skomplikowanymi sprawami wymagało od niego dodatkowego wysiłku. Sam pisał o tym, kiedy 25. lipca 1951 r. prosił Kurię Wrocławską o udzie¬lenie mu urlopu wypoczynkowego: „Już od trzech lat nie korzystałem z żadnego urlopu, przepracowaniem czuję się mocno osłabiony”.
W dowód uznania za dotychczasową sumienną i ofiarną pracę, władza diecezjalna uznała go, jako biegłego już w prawie kanonicznym, za godnego kandydata na stanowisko wiceoficjała Arcybiskupiego Sądu Duchownego we Wrocławiu; dekret Prymasa Polski z 24. maja 1952 r. zatwierdził go na ten urząd. Równocześnie pełnił obowiązki wychowawcy Niższego Seminarium.
W tym czasie wrocławski Wikariusz Kapitulny zwróci się do biskupa Jana STEPY (1946 – 1959) w Tarnowie, zwierzchnika ks. Bronisława MAŚLANKI z prośbą: „Ks. Bronisław MAŚLANKA pełni rolę wychowawcy w Studium Przygotowawczym Seminarium Duchownego i jest konieczny dla Archidiecezji Wrocławskiej, bo innego kapłana na to stanowisko nie ma”. Biskup tarnowski uwzględnił rzeczową argumentację ks. infułata Kazimierza LAGOSZA20.
O wysokiej ocenie intelektualnych zdolności i walorów moralnych ks. MAŚLANKI przez władze diecezjalne, świadczyła jego nowa nominacja z dnia 08. października 1952 r. na prefekta Arcybiskupiego Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu, z równoczesnym zachowaniem dotychczasowych obowiązków. W dowód uznania za wielką gorliwość kapłańską i bezgraniczne oddanie w pełnieniu przyjętych funkcji, otrzymał ks. Bronisław MAŚLANKA, 26. maja 1953 r. godność kanonika zwyczajnego21.
Kiedy w budynku Niższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu powstała katedralna Schola Cantorum, do której zostali przyjęci chłopcy obdarzeni najlepszymi głosami i dobrymi wynikami w nauce, ks. infułat Kazimierz LAGOSZ mianował jej wychowawcą 22. sierpnia 1952 r. ks. Bronisława MAŚLANKĘ22. Kierownictwo artystyczne Scholi zostało powierzone Edmundowi KAJDASZOWI, znakomitemu dyrygentowi. Wielkim osiągnięciem tej szkoły były koncerty chórowe, które zyskały powszechne uznanie nie tylko na terenie Archidiecezji Wrocławskiej. Ks. MAŚLANKA, jako wychowawca Scholi, zajmował się nie tylko problemami kształcenia młodzieży, lecz troszczył się także o od¬powiednie warunki bytowo-materialne dla podopiecznych.
Z powodu nadal trwającego braku duchowieństwa, ks. MAŚLANKA od 24. stycznia 1955 r. przyjął z konieczności czasową posługę duszpaster¬ką w parafii Matki Boskiej Częstochowskiej we Wrocławiu. Pełniąc dodatkowe obowiązki duszpasterskie w parafii, oprócz wielu funkcji, jakie piastował, zmuszony być dojeżdżać codziennie, by rano odprawić Mszę św., a wieczorem załatwiać sprawy w biurze parafialnym i spełniać inne duszpasterskie obowiązki. Kiedy tylko sytuacja polepszyła się, Kuria 11. stycznia 1956 r. zwolniła go z tej placówki. W podziękowaniu za jego pracę Kuria skierowała do niego list: „Swoim umie¬jętnym podejściem do ludzi, gorliwością i wrodzoną skromnością po¬zyskał Ksiądz wielu dla Chrystusa, o czym świadczy większa frekwencja na nabożeństwach i pomnożona ofiarność. Roztropnie i z umiarem potrafił Ksiądz również zjednoczyć parafian, co było zadaniem trudnym, ale koniecznym dla dobra parafii i większej chwały Bożej” . W tym czasie różnice dzielnicowe zacierały się we wspólnej modlitwie i pieśni w kościele, gdzie kapłan przy ołtarzu i na ambonie był często zwornikiem jedności Polaków, którzy osiedlili się na tych ziemiach. W tym procesie jednoczenia różnic dzielnicowych ks. MAŚLANKA, jako kapłan, położył wielkie zasługi.
Był on kapłanem, na którego władza diecezjalna mogła liczyć, że każde stanowisko kościelne przyjmował i wypełniał swoje obowiązki w duchu służebnym. Służył innym. Ta jego postawa zadecydowała, że 10. stycznia 1956 r. otrzymał nominację na wicerektora Arcybiskupiego Seminarium Duchownego we Wrocławiu. W jego dekrecie nominacyj¬nym czytamy: „Ksiądz Wicerektor ma się kierować mądrością opartą na miłości Chrystusa i nadprzyrodzoną troską o przyszłych kapłanów oraz zrozumieniem Kościoła na Dolnym Śląsku”. W tym czasie rekto¬rem Seminarium był ks. Aleksander ZIENKIEWICZ, mąż Boży, prawdziwie oddany bez reszty Kościołowi, wspaniały duszpasterz akademicki, człowiek głębokiej wiedzy, prostolinijny, zatroskany o dobrych kandydatów do kapłaństwa i przejęty dobrem kleryków. W rozmowie ks. Rektor zawsze wspominał wielkie zasługi ks. MAŚLANKI dla Seminarium, które w tym czasie liczyło ponad 350 kleryków. Władzę sprawowali: rektor, wicerektor, prefekt, jeden ojciec duchowny i prokurator, w tej sytuacji ks. MAŚLANKA nie szczędził czasu i sił. Najwięcej uwagi poświęcał formacji przyszłych kapłanów przez ciągłe obcowanie z klerykami, indywidualne rozmowy, tygodniowe konferencje wychowawcze, wyrabianie w nich ducha poświęcenia, punktualności, sumienności w spełnianiu obowiązków. Interesował się studium każdego alumna i troską o postępy w nauce. Przy tym wszystkim starał się pobudzić gorliwość w służbie Bożej, którą traktował jako najważniejszy sprawdzian po¬wołania kapłańskiego. W dowód uznania za dotychczasową pracę kapłańską ks. MAŚLANKA został odznaczony 26. stycznia 1956 r. przywilejem noszenia rokiety i mantoletu. Aby móc całkowicie oddać się sprawie formacji przyszłych kapłanów, na własną prośbę został zwolniony 31. sierpnia 1956 r. ze stanowiska wiceoficjała Sądu Duchownego.
Ks. kan. Józef PACHLA, jeden z jego licznych wychowanków, we wspomnieniach napisał o nim: „Ksiądz Wicerektor MAŚLANKA był kapłanem solidnym, głębokiej wiary, sumiennym, który nigdy nie wy¬rządził nikomu żadnej krzywdy. (…) Każdego z nas nazywał po imieniu i interesował się naszymi sprawami. W Seminarium stale był z klerykami, zwłaszcza w czasie wykonywania przez nich różnych prac – przy odgruzowaniu Ostrowa Tumskiego i ulic miasta. W rozmowach akcentował, że «naszą zdobytą wiedzą i doświadczeniem podczas pracy służymy innym i tym, którzy po nas tu przyjdą». Imponował nam nade wszystko gruntowną wiedzą teologiczną i gorliwością kapłańską”. „(…) Był to kapłan szanujący swoje kapłaństwo, daleki od materializmu, pomagał biedniejszym klerykom dzieląc się swoim groszem. Nosił za¬wsze strój duchowny, szanował władzę kościelną i był człowiekiem modlitwy. Często widziałem Go w ciągu dnia na modlitwie. Imponował nam wewnętrznym zdyscyplinowaniem, ale od innych też wymagał tego samowychowywania, pobożności i sumienności. Żył bardzo skromie. Odznaczał się łagodnością, choć często upominał i czasem groził, ale nie był skory do karania. Cieszył się sukcesami swoich wychowanków, a tych, którzy nie mogli dojść do kapłaństwa i opuszczali Seminarium, przyjmował na dłuższą rozmowę, jak zatroskany ojciec, radził, pocieszał, modlił się w ich intencji, zapraszał ich do siebie i nie zrywał z nimi osobistego kontaktu. Żyje On nadal we wspomnieniach i sercach swoich wychowanków”.
Dziś znane są przypadki, że uzyskiwał dzięki usilnym staraniom pozwolenie mające znaczenie wyjątkowe, aby powołanym do kapłaństwa umożliwić naukę z zakresu szkoły średniej i studia teologiczne. I na tym odcinku zasłużył sobie na wdzięczność i na miano wielkiego, dobrego kapłana, wychowawcy i duszpasterza.
W swoim bogatym i ofiarnym życiu ks. MAŚLANKA wielokrotnie wyrażał chęć całkowitego poświęcenia się duszpasterstwu parafialnemu. Stanowisko to znał też nowy Arcypasterz, ks. bp Bolesław KOMINEK. Wiedząc o tym Kuria Wrocławska skierowała go 10. stycznia 1958 r. do pracy w parafii pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa w Węglińcu. Na miejscu były dwa kościoły do obsługi duszpasterskiej i dodatkowo ks. MAŚLANKA dojeżdżał do filialnych kościołów w Czerwonej Wodzie i w Starym Węglińcu. W Węglińcu z całym zapałem oddał się pracy duszpasterskiej. Jego parafianie widzieli w nim Dobrego Pasterza, który swoje zdolności, zdrowie i czas poświęcał dla wiernych. W tym okresie pisze on do swego przyjaciela: „Już od dłuższego czasu nie miałem żadnego urlopu, bo nie mogę opuścić parafii. Lekcji tygodniowo mam 24 godziny (na miejscu i na dojazdach do dwóch kościołów) i do tego codzienne obowiązki administratora oraz dodatkowo dochodzą jeszcze zadania kapłańskie. Ostatnio zajmowałem się elewacją kościoła i pokryciem dachu. Stale trzeba remontować i zabezpieczać, bo nawet rynny nie dawały mi spokoju w obawie, żeby kościoły nie niszczały. Przy kościele filialnym zająłem się cmentarzem razem z moimi drogimi parafianami. To wszystko wymaga czasu i ogromnego wysiłku. Trzeba jednak dziękować Bogu, i to najgoręcej, że ta praca jest, że jest komu przekazywać to, czym sam człowiek żyje. Najwięcej cieszę się, że moi parafianie tak chętnie wypełniają swoje obowiązki katolickie. Serce raduje się, kiedy w kościele pełno dzieci i młodzieży, którzy przystępują do sakramentów św. Jest to nagroda za te trudy kapłańskie”.
Nowy rządca Archidiecezji Wrocławskiej, ks. bp Bolesław KOMINEK, wysoko cenił pracę ks. MAŚLANKI, o czym świadczy fakt mianowania go 01. września 1960 r. dziekanem, z siedzibą w Węglińcu. Podlegał mu cały dekanat zgorzelecki. Stanowisko to przyjął ks. MAŚLANKA jako służbę Kościołowi lokalnemu i cenił sobie to wyróżnienie. Duchowieństwo dekanalne pod jego duchową opieką było mocno zintegrowane i spieszące z każdą posługą duszpasterską do konfratra. Księża z całego dekanatu mieli do niego pełne zaufanie, bowiem o każdym pamiętał, radził, zachęcał, pomagał im i odwiedzał. Kiedy zajmował głos, jego wypowiedzi były pełne mądrości i doświadczenia życiowego. Jako dziekan troszczył się o dobro swoich księży kondekanalnych i w razie potrzeby umiał ich wytłumaczyć, przedstawić ich zasługi i trudności kompetentnym władzom kościelnym.
O jego pracy duszpasterskiej w Węglińcu trafnie wypowiedzą! się jego wychowanek, ks. Ryszard REPUTAŁA: „Ks. Bronisław MAŚLANKA przybył do parafii w Węglińcu, kiedy miałem 10 lat. Wkrótce po jego przybyciu zostałem ministrantem. Ministrantów ks. Prałat otaczał szczególną opieką. Regularne zbiórki, uczenie ministrantury, służba przy ołtarzu. Usługując do Mszy św. miałem wiele razy okazję zobaczyć, z jaką pobożnością i skupieniem celebruje święte czynności. Później, gdy byliśmy już starsi, przygotowywaliśmy razem z Ks. Prałatem ważniejsze uroczystości od strony liturgicznej, zwłaszcza obrzędy Wielkiego Tygodnia. Tłumaczył nam je, wyjaśniał, uczył potrzebnych śpiewów.
Był bardzo dobrym kaznodzieją. Mówił pięknie, bardzo staranną polszczyzną z właściwą intonacją. Kazania były przygotowywane, zmuszające do refleksji, ciekawie przekazywane. Nikt nigdy się nie nudził, słuchając głoszonego przez Niego Słowa Bożego”.
Szczególną troską otaczał młodzież katechizowaną. Posiadając dużą wiedzę teologiczną, potrafił ją przystępnie przekazywać i mobilizować do myślenia. Młodzież chętnie przychodziła na lekcję religii, jak też na tzw. Godziny Duszpasterskie, na których przygotowywała się do czynnego udziału w liturgii.
Ks. MAŚLANKA był bardzo pracowity, nie stronił też od pracy fizycznej. Wykopy pod fundamenty nowej plebanii i domu katechetycznego wykonał właściwie sam. Wykopał i przewiózł tony ziemi.
Bardzo troszczył się o stan materialny obiektów sakralnych. Jego staraniem założono centralne ogrzewanie w kościele parafialnym, remont dachu, malowanie; plac kościelny wyłożono płytkami betonowymi, wykonanymi sposobem gospodarczym. Zanim z parafii zostały wydzielone Czerwona Woda i Stary Węgliniec, przeprowadził gruntowne remonty tamtejszych kościołów. Mimo, że wiele inwestował, remontował, nigdy nie wołał o pieniądze. Sam prowadził styl życia skromny, ubogi, natomiast bardzo dyskretnie świadczył miłosierdzie, przesyłając przy pomocy ministrantów datki dla ubogich i rodzin wielodzietnych w pa¬rafii. A były to kwoty niemałe, jak na owe czasy.
Ks. Bronisław MAŚLANKA w Węglińcu cieszył się wielkim szacunkiem i poważaniem. Cechowała go ogromna kultura wewnętrzna, takt, deli¬katność, skromność i całkowite oddanie sprawom Kościoła i parafii. W jego życiu nie było czasu wolnego, dnia wolnego. Właściwie nie miał urlopów. Od czasu do czasu, zresztą bardzo rzadko, wyjeżdżał na 2 – 3 dni do rodziny w Tarnowskim, i to był jego wypoczynek.
„Osobną, chyba najwspanialszą stroną życia Ks. Prałata MAŚLANKI, była jego troska o powołania kapłańskie. Pamiętam, jak często się o te powołania modlił — pisze ks. Ryszard REPUTAŁA. Potrafił stworzyć wzór księdza, który pociągał do tej służby. Cieszył się, kiedy my, ministranci, wybieraliśmy szkoły średnie. Miał nadzieję, że następną naszą szkołą będzie Seminarium. Pamiętam Jego radość, kiedy mu oznajmiliśmy, że idziemy do Seminarium. Przez cały okres seminaryjny każdy z nas doznawał wiele pomocy, także materialnej, z Jego strony. Był dla nas, węglinieckich kleryków, kimś więcej niż tylko proboszczem. Był w całym tego słowa znaczeniu naszym ojcem. Plebania był naszym domem. Spędzało się w niej wiele czasu. (…) Efekt Jego postawy wiadomy. Z niewielkiego, niecałe cztery tysiące liczącego Węglińca, ośmiu Jego wychowanków otrzymało święcenia kapłańskie”. W dalszym ciągu swoich wspomnień ks. REPUTAŁA kończy: „Dla mnie Ks. Prałat Bronisław MAŚLANKA pozostanie na zawsze wspaniałym przykładem kapłana bez reszty oddanego Kościołowi i sprawie Bożej”.
Na jubileusz 25-lecia święceń kapłańskich, w uznaniu za całokształt pracy, otrzymał staraniem rządcy Archidiecezji Abpa B. KOMINKA od papieża Pawła VI godność prałata. Wyróżnienie to sprawiło mu wielką radość, dzielił je bowiem ze swoimi wychowankami i parafianami.
Po podziale rozległego dekanatu zgorzeleckiego w 1976 r., kiedy utworzono nowy dekanat z siedzibą w Węglińcu, ordynariusz wrocławski mianował ks. prałata MAŚLANKĘ dziekanem ku ogólnemu zadowoleniu księży kondekanalnych. Jednakże na skutek przeciążenia pracą jego siły były nadwyrężone i dlatego 10. maja 1976 r. wniósł prośbę do Ordynariusza Wrocławskiego o zwolnienie z funkcji administratora parafii. W uzasadnieniu podał: „Odczuwam niedomagania serca, chroniczny stan zapalenia stawów, ogólne osłabienie i wyczerpanie” 37. Prośba jego została przyjęta 21. czerwca 1976 r. z pozostawieniem mu obowiązku pełnienia urzędu dziekańskiego. Metropolita Wrocławski ks. abp Henryk GULBINOWICZ, 11. czerwca 1976 r. skierował do ks. dziekana MAŚLANKI list, w którym czytamy: „Serdecznie dziękujemy Księdzu Prałatowi za ogrom trudów i wysiłków, oraz przedsięwzięć duszpasterskich. Szczególne uznanie i podziękowanie składamy za troskę o po¬wołania kapłańskie i za opiekę nad studentami naszego Seminarium Duchownego”.
Na przypadające 40-lecie jego święceń kapłańskich (09. sierpnia 1982 r.) ks. abp. H. GULBINOWICZ raz jeszcze skierował do niego specjalny list, w którym złożył Jubilatowi podziękowanie za sumienną pracę duszpasterską i gratulacje, że „dzięki Jego postawie dotąd 7 kapłanów z Węglińca zostało wyświęconych”.
Jubileusz ten — jak wspomina ks. dziekan Tadeusz PIECZKO – „był obchodzony spontanicznym przygotowaniem parafian z Węglińca. We Mszy św. dziękczynnej wzięli udział wszyscy księża kondekanalni i pochodzący z tej parafii oraz z sąsiednich dekanatów. Parafianie złożyli ks. Prałatowi MAŚLANCE najwyższe dowody wdzięczności i serdecznej życzliwości za Jego długoletnią pracę duszpasterską. W rozmowach podkreślali szczególnie, że był dla nich i dla ich dzieci ojcem i wychowawcą, zawsze dostępny i dobry” .
Lata trudnej i ofiarnej pracy sprawiły, że ks. Prałat MAŚLANKA coraz częściej chorował. W związku z tym i wieloma trudnościami ja¬kie przeżywał w chorobie, wniósł 12. sierpnia 1985 r. prośbę do Kurii Metropolitalnej o zwolnienie z urzędu dziekańskiego. Decyzją ks. kard. Metropolity Wrocławskiego zamieszkał 26. sierpnia 1985 r. w Domu Księży Emerytów im. Jana XXIII we Wrocławiu.
W Domu tym znajdował opiekę i czynną pomoc, zwłaszcza w krytycznych momentach choroby. Ks. dyrektor Bolesław ROBACZEK i siostry zakonne otaczali go serdeczną troską. Chorego odwiedził ks. kard. GULBINOWICZ księża Biskupi i liczne duchowieństwo. Szczególną serdeczność okazywał mu ks. Wincenty TOKARZ, były wikary i później administrator w Starym Węglińcu, który do końca był serdecznym przyjacielem ks. Prałata.
Ks. Prałat Bronisław MAŚLANKA, po leczeniu w szpitalu miejscowym przy ul. św. Józefa, zmarł 27. sierpnia 1986 r. Odszedł cicho i spokojnie do domu Ojca. Pogrzeb odbył się w katedrze Wrocławskiej 30. sierpnia pod przewodnictwem ks. bpa Tadeusza RYBAKA, który w mowie pogrzebowej zaliczył śp. Ks. Prałata MAŚLANKĘ, jako gorliwego kapłana i wychowawcę powołań kapłańskich — do rzędu wielkich i zasłużonych duszpasterzy na Dolnym Śląsku.
Na jego pogrzeb, oprócz duchowieństwa dekanatu węglinieckiego, przyjechała liczna delegacja z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa z Węglińca, aby modlić się za zmarłego i złożyć hołd odchodzącemu duszpasterzowi. Doczesne szczątki ks. Bronisława MAŚLANKI zostały zło¬żone na cmentarzu św. Wawrzyńca we Wrocławiu40.
Nie umarł, żyje już po tamtej strome, „w domu Ojca, gdzie jest mieszkań wiele” (J 14, 2). Dla nas żyjących pozostawił na stałe słowa św. Pawła: „radujcie się, dążcie do doskonałości, pokrzepiajcie się na duchu, jedno myślcie, pokój zachowujcie, a Bóg miłości i pokoju niech będzie z wami! Pozdrówcie się nawzajem… Łaska Pana Jezusa Chrystu¬sa, miłość Boga i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami wszystkimi!” (2 Kor 13, 11 – 13).
ks. Infułat Władysław Bochnak